Kobiece rady w moim problemie nie wiele pomogły więc postanowiłam zasięgnąć rad mężczyzn.
Mam 24lata, mój narzeczony 26. W przyszłym roku mamy się pobrać, wszystko niby jest w porządku poza kwestią seksu. Dogadujemy się z 100% w tematach życia codziennego za to w łóżku jest katastrofa! Jemu ciągle się nie chce bo "jest zmęczony, miał ciężki dzień" więc w łóżku odwraca się plecami i idzie spać. Twierdzi, że moje wymagania przerosły by każdego! Gdy już jakimś cudem 1x w miesiącu do czegoś dojdzie to powiedziałabym, że jest na odwal się, te same pozycje, bez gdy wstępnej, szybko i palulu. Mi to nie wystarcza, mam większe wymagania których mój raz że nie rozumie, dwa że nie chce rozumieć a trzy- uważa że nie ma problemu. Próbowałam zachęcać go w przeróżny sposób- bez skutku. Kiedy zaczynam rozmowy na ten temat- mój kwituje, że to przeze mnie bo za często mu mówię o seksie i on czuję go jako obowiązek a nie jako przyjemność. Co robić??? Może ma racje, że za bardzo naciskam? Ale czy to źle, że przebieram się, maksymalnie dbam o siebie żeby tylko mnie zauważył??? Mam wrażenie, że jesteśmy teraz dla siebie bardziej jak kumple niż jak para. Przez 4lata nie było problemów z seksem, było cudownie, kilka razy w tygodniu, w każdym miejscu i o każdej porze! Więc co jest teraz? Zaznaczam, że nie jest on typem faceta, który zdradza, wręcz przeciwnie- często mówi że potępia takie zachowanie! Zdradę wykluczam. Ja za to coraz częściej zwracam uwagę na innych i powoli łamie się we mnie siła by odmawiać i nie pójść na całość. Zastanawiam się teraz, czy ten ślub w ogóle ma sens skoro już teraz byłabym skłonna do zdrady. Jest dla nas jakaś ostatnia deska ratunku??? Pomóżcie, proszę!